detektywem zaczynała ją już męczyć.

być wyczerpany. Stał, patrząc na tamtego mężczyznę, który z bronią w ręku pochylał się nad jego córką, ale czuł się niewiarygodnie spokojny. Czas zwolnił swój bieg. Nad wszystkim można było zapanować. Wreszcie podejrzany miał twarz. I jak w przypadku wielu zabójców, ta twarz nie robiła żadnego wrażenia. Był to zwyczajny mężczyzna. Średni wzrost, średnia waga i wiek średni. - Zabiłeś Mandy - powiedział Quincy. Cały czas się zbliżał. Andrews nadal trzymał opuszczony pistolet. Nie zastrzelił żadnej ze swoich innych ofiar. Quincy pomyślał, że być może posługiwanie się bronią palną nie było jego mocną stroną. Zasadzka to jedno. Strzał z bezpośredniej odległości to co innego. - To było proste - warknął Andrews, ale mówił drżącym głosem. Znajdująca się za nim Rainie powoli wyciągała rękę, sięgając po pistolet, który Quincy spostrzegł pod szklanym blatem stołu. Natychmiast odwrócił wzrok, żeby Andrews nie popatrzył w tę samą stronę. Teraz patrzył na Kimberly, która jęczała u stóp Andrewsa. - Zabiłeś Bethie - powiedział Quincy. - To też było proste. - Andrews obrócił się błyskawicznie, chwytając Kimberly ręką za szyję i podciągając ją przed siebie. Kimberly otworzyła oczy. Była zdezorientowana, skonsternowana. Potem napotkała wzrok ojca. http://www.19ptd.pl się coraz częściej. Upadał na twardy grunt. Z trudem się podnosił, ale szedł dalej. Musi znaleźć wodę - monotonie mówił komentator - W życiu pustyni woda decyduje o życiu lub śmierci. 26 Nagle na horyzoncie pojawiło się stado słoni. Kiedy się zbliżyło, Rainie ujrzała, jak małe słonie biegną w cieniu olbrzymich ciał swoich matek. Kiedy stado przystawało, słoniątka się pożywiały, podczas gdy matki głaskały je trąbami. Rainie się uspokoiła. Skoro zjawiły się inne słonie, sierota zostanie uratowana. Stado podeszło bliżej. Maluch podbiegł do niego, wydając odgłosy radości. Ale przywódca stada, potężny słoń, wyszedł naprzód, chwycił go trąbą i odrzucił. Mały słoń, urodzony zaledwie dziewięć godzin wcześniej, upadł

zorganizowałem punkt pierwszej pomocy. To ja usunąłem tłum z parkingu, żeby mogły wjechać karetki. I to ja teraz odbieram dziesiątki telefonów od rodziców, których dzieci budzą się z krzykiem w nocy. A pani śmie sugerować, że miałem z tym coś wspólnego? Mój Boże, piękne podziękowanie! – Pani Conner niczego nie sugeruje, panie Mann – powiedział łagodnie Quincy, podnosząc ręce w uspokajającym geście. – Zadawanie tego typu pytań należy do jej Sprawdź rozpuszczone włosy na jedno ramię. – Opowiedz mi coś więcej o sobie, Quincy, Jesteśmy w barze, daleko od miejsc zbrodni, a ty już prawie kończysz pierwsze piwo. Kawa na ławę. Lubię zaczynać od wyrzucenia wszystkich śmieci. To pozwala zaoszczędzić dużo czasu. – Nie mam ciekawych śmieci. – Wszyscy mają. – Normalna historia agenta FBI. Była żona. Dwoje dorosłych dzieci, które ledwie pamiętają o moim istnieniu. Za bardzo oddany pracy, za mało zainteresowany domem. Typowe błędy. – Tak? Więc dlaczego unikasz telefonów? Drgnął, zbity z tropu. Po chwili rzucił jej pełne uznania spojrzenie. Rainie ucieszyło, że zdołała go zaskoczyć. – Nie zdawałem sobie sprawy, że to takie widoczne.